wypełniało pulsujące pożądanie. Poruszała się pod nim

wypełniało pulsujące pożądanie. Poruszała się pod nim, spragniona, przyciągając go do siebie. Wyszeptała jego imię, błagając, niemal z lękiem. nadal ją delikatnie całował, jego ręce głaskały ją oraz uspokajały. Ale ona nie chciała, by ją uspokajał, całe jej ciało krzyczało o spełnienie, to jest nienasycone pragnienie, agonia. Chciała coś powiedzieć, błagać go, ale z ust wydobył jej się tylko szloch oraz jęk. Trzymał ją delikatnie w objęciach, non stop głaszcząc. – Cicho, cicho, Morgiano, poczekaj, już więcej nie... nie chcę cię zranić, splamić twego honoru, przenigdy bym tego nie uczynił. O tak, połóż się przy mnie, pozwól mi, zaspokoję cię... W rozpaczy oraz zmieszaniu pozwoliła mu robić to, co chciał, ale nawet kiedy jej ciało wołało o tę rozkosz, którą jej dawał, w środku narastał w niej dziwny gniew. Co z przepływem życia między sylwetkami ich dwojga, ciałem chłopaka oraz kobiety, z unoszącą oraz wypełniającą je falą Bogini? Wydawało jej się, że on próbuje okiełzać tę falę, że jej miłość do niego obraca w żart, w grę, w udawanie. oraz jakby mu to nie przeszkadzało, jakby to tak właśnie miało być, byle tylko oboje doznali rozkoszy... jakby nie miało nieistotne nic, tylko ich ciała, jakby dla niego nie istniało prawo innego, całkowitego połączenia z życiową energią. Dla wychowanej w Avalonie kapłanki, wyczulonej na wielkie fale życia oraz wieczności, to zmysłowe, powolne, wyrachowane kochanie się jest niemal jak bluźnierstwo, jak odmowa poddania się woli Bogini. A dodatkowo później, w głębi rozkoszy zmieszanej z poniżeniem, zaczęła go usprawiedliwiać. On nie był, tak jak ona, wychowany w Avalonie, lecz rzucany od zastępczej rodziny do dworu, do wojskowych obozów. Był rycerzem prawie od tak dawna, odkąd dorósł na tyle, by trzymać miecz, całe życie spędzał w polu, może po prostu nie wiedział, a może znał tylko takie kobiety, które nie dawały mu nic więcej, poza chwilą rozkoszy dla ciała, lub takie kobiety, które wolały igrać z miłością, naprawdę nic nie dając... powiedział: nie, chcę cię zranić ani splamić twego honoru, jakby rzeczywiście wierzył, że mogło być coś niewłaściwego oraz wstydliwego w pełnym byciu razem. teraz, zaspokojony, odsunął się od niej trochę, lecz non stop jej dotykał, bawił się nią, całował jej szyję oraz biustu. Zamknęła oczy, tuląc się do niego, tragiczna oraz rozżalona. Cóż, może na nic innego nie zasługuje, zachowała się jak ladacznica, przychodząc do niego w ten sposób, może więc sama była sobie winna, że potraktował ją jak ladacznicę... a ona była taka zamroczona, że pozwoliła mu wziąć się w ten sposób, pozwoliłaby mu robić, co tylko chciał, wiedząc, że gdyby poprosiła, o więcej, straciłaby nawet to... dziś non stop go pragnęła z tym nieznośnym bólem, którego przenigdy nie zaspokoi. Ale on wcale jej nie chciał... w sercu non stop pragnął Gwenifer lub jakiejś kobiety, którą mógł posiadać, nie dając z siebie więcej niż ten pusty kontakt naskórka. Chciał, kobiety, która oddałaby się oraz nie żądała od niego niczego więcej, poza rozkoszą. poprzez ból oraz pragnienie miłości poczuła, jak rośnie w niej nikły płomyk pogardy. oraz to jest największe cierpienie – że kochała go tak samo, że wiedziała, iż zawsze okaże się go kochać, nie mniej niż w tym punkcie pragnienia oraz rozpaczy. Usiadła oraz naciągnęła na siebie szatę, wiązała ją na ramionach drżącymi palcami. Usiadł oraz przyglądał jej się w milczeniu, wyciągnął rękę, by poradę jej poprawić suknię. Po długiej momencie odezwał się ze smutkiem: – Źle uczyniliśmy, moja Morgiano, ty oraz ja. Czy jesteś na mnie tragiczna? Nie mogła mówić. Ból zaciskał jej gardło. ostatecznie odezwała się, z trudem wymawiając słowa: – Nie, nie jestem tragiczna. Wiedziała, że może podnieść głos oraz krzyknąć na niego, domagać się tego, czego nie mógł jej dać... a może nie mógł tego dać jakiejkolwiek kobiecie? – Jesteś moją kuzynką oraz krewną, ale nic złego się nie stało – powiedział, a głos mu drżał.